Ponad trzy tygodnie po zatonięciu luksusowego jachtu na wodach u wybrzeży Marsa Alam nadal nie wiadomo co stało się z siedmioma zaginionymi turystami. Jak informowały brytyjskie media "akcja ratowniczo-poszukiwawcza została wstrzymana", ale tej wiadomości oficjalnie nie potwierdziły władze Egiptu.
Przypomnijmy, 25 listopada z powodu złych warunków pogodowych zatonął jacht "Sea Story" na pokładzie którego znajdowało się 31 turystów i 13 członków załogi. W wyniku akcji ratunkowej odnaleziono w wodzie jeszcze tego samego dnia 28 osób. Pięć osób przeżyło we wraku statku i zostało uratowanych przez nurków 24 godziny później. Niestety, zginęły cztery osoby, a siedem zostało uznanych za zaginione. W tym gronie jest dwoje nurków z Polski, troje obywateli Niemiec i dwoje Brytyjczyków.
Personalia turystów z Niemiec i Wielkiej Brytanii zostały podane do publicznej wiadomości. O Polakach nie wiadomo nic.
Nie mienia to jednak faktu, że ta tragedia bardzo negatywnie wpłynęła na opinię o bezpieczeństwie wypraw nurkowych na Morzu Czerwonym oferowanych przez lokalne firmy. A to dopiero początek kłopotów Egiptu.
Sprawą zajęli się właśnie śledczy z brytyjskiego, rządowego urzędu Marine Accident Investigation Branch (MAIB) badającego wypadki morskie z udziałem statków i obywateli Wielkiej Brytanii na całym świecie.
Prowadzący dochodzenie zwrócili uwagę, iż zatonięcie "Sea Story" to już trzeci wypadek w ciągu ostatnich 20 miesięcy w którym "na egipskich łodziach nurkowych operujących na Morzu Czerwonym" ucierpieli obywatele Wielkiej Brytanii.
Pierwszy miał miejsce w kwietniu 2023 roku. Wówczas jednostka pod nazwą "Carlton Queen" przewróciła się, a wszyscy pasażerowie i członkowie załogi zostali uratowani. Drugi, tragiczny wypadek wydarzył się w czerwcu ubiegłego roku. W wyniku pożaru łodzi nurkowej śmierć poniosło trzech obywateli Wielkiej Brytanii. 25 listopada tego roku w wyniku uderzenia fali przewrócił się i zatonął luksusowy jacht "Sea Story". Brytyjskie małżeństwo: 36- letnia Jenny i 49-letni Tarig zostało uznanych za zaginionych.
- Dowody, jakie do tej pory zebrał MAIB wskazują, iż istnieją poważne obawy co do bezpieczeństwa niektórych egipskich łodzi nurkowych operujących na Morzu Czerwonym. Główny inspektor ds. wypadków morskich zwrócił się do Egipskiego Urzędu Bezpieczeństwa Morskiego (EAMS) przedstawiając swoje zastrzeżenia i domagając się pełnego udziału w dochodzeniu prowadzonym przez EAMS - czytamy w specjalnym oświadczeniu.
Ponadto Marine Accident Investigation Branch przygotowuje Biuletyn Bezpieczeństwa w którym "szczegółowo zostaną omówione kwestie budzące obawy dla turystów planujących wakacje w Egipcie", a którego treść "nurkowie powinni wziąć pod uwagę przed zakupem wycieczki morskiej na Morzu Czerwonym".
Już dziś Ministerstwo Spraw Zagranicznych Wielkiej Brytanii informuje, że
"standardy bezpieczeństwa egipskich operatorów ośrodków nurkowych nad Morzem Czerwonym znacznie się różnią. Bardzo tani operatorzy mogą nie zapewniać odpowiednich standardów bezpieczeństwa i ubezpieczenia".
Za rejs nurkowy na jachcie "Sea Story", który rozpoczął się 25 listopada w Port Ghalib, a miał zakończyć 29 listopada w Hurghadzie, każdy z turystów zapłacił około tysiąca funtów szterlingów (5.179 zł). Według nieoficjalnych informacji egipska jednostka, która otrzymała certyfikat bezpieczeństwa w marcu tego roku, była w złym stanie technicznym.
Warto dodać, że trzy dni temu, także na południe wybrzeży Marsa Alam znów doszło do wypadku łodzi. Na pokładzie znajdowało się 28 turystów - jak piszą enigmatycznie egipskie media - "różnych narodowości". W wyniku złej pogody i wysokich fal w jednostce "pękł kadłub i woda zalała pokład". Na szczęście wszyscy zostali zostali uratowani przez znajdujący się w okolicy inny statek wycieczkowy.
コメント