W trzeciej dekadzie XXI wieku wyjazd na wypoczynek do Egiptu nie powinien wiązać się z tym, że po dotarciu na miejsce najważniejszym problemem dla turysty jest brak łatwego, szybkiego i taniego dostępu do internetu. W teorii - dla niezorientowanych w temacie - powinno wyglądać to tak: kupuję wycieczkę, wysiadam na miejscu z samolotu, już na lotnisku włączam smartfona i znów jestem w sieci. Tymczasem egipska rzeczywistość wirtualna wygląda zgoła inaczej. Dostęp do internetu jaki znamy choćby z Polski nie jest taki prosty, a dla wielu turystów to kosztowna droga przez mękę i wielkie rozczarowanie.
Oczywiście ktoś może powiedzieć "jadę do Egiptu odpoczywać, więc po co mi internet". Ok, nie korzystasz, nie masz problemu. Są jednak i tacy turyści dla których stały dostęp do takich aplikacji jak Facebook, Instagram, WhatsApp, Spotify, TikTok, czy Netflix jest częścią ich życia, bez którego nie potrafią normalnie funkcjonować. Właśnie dla Was jest ten artykuł...
Jadąc do Egiptu należy pamiętać, że korzystanie z kart do telefonów polskich operatorów telekomunikacyjnych jest bardzo drogie i kompletnie nieopłacalne. Dla przykładu; w sieci Orange minuta połączenia wychodzącego z Egiptu do Polski kosztuje 8,07 zł, a połączenia przychodzącego 5,04 zł. Wysłanie jednego SMS-a kosztuje 1,51 zł, a MMS-a 3,03 zł. Za transfer danych, czyli po prostu połączenie telefonu z internetem, zapłacimy aż 44,46 zł za 1 MB.
Ile to jest 1 MB? Prawie nic! Zwykłe zdjęcie zrobione smartfonem ma ponad 1 MB. Godzinny film w jakości HD na platformie Netflix "waży" około tysiąca MB, czyli za video trwające 60 minut oglądane w Egipcie za pośrednictwem sieci Orange zapłacimy... 44 tysiące 460 złotych!
Oczywiście dla turystów wybierających się do Egiptu, polski "Orange" oferuje specjalny, jednorazowy pakiet roamingowy "Go". 15 dniowy pakiet o pojemności 10 GB kosztuje 79 zł. Ok, ale na jak długo wystarczy nam 10 GB?
Jeżeli codziennie w dwie osoby (za pomocą hotspotu) "siedzimy w necie" 5-6 godzin, wrzucamy do sieci zdjęcia i filmy korzystając z Facebooka, Instagrama, TikToka, słuchamy muzyki na Spotify, a wieczorami oglądamy dwa odcinki serialu na Netflixie... 10 GB wystarczy nam na dwa, góra trzy dni. Jeżeli nasz wypoczynek trwać będzie dwa tygodnie to zużyjemy nie 10 GB, a 50 GB, czyli pięć razy więcej. W takim wypadku za stały dostęp do sieci podczas całych wakacji w Egipcie zapłacimy nie 79 zł, a 395 zł.
Coraz bardziej popularne w Egipcie są także karty eSIM. Tu stawki są bardzo zróżnicowane; od 52 euro (223 zł) do 101 USD (396 zł) bez ograniczeń w transmisji danych na 15 dni. Są także pakiety dłuższe, 30 dniowe. Jednak problemem może być tu kompatybilność naszych smartfonów z technologią eSIM oraz konieczność przedpłaty za kartę - także w obcych walutach.
Tak, czy siak - i tak wychodzi drogo. Dla przykładu; w Polsce pakiet internetowy 50 GB kupimy nawet za 20 złotych. Egipt takich cen nam nie zaoferuje.
Jaka jest więc rada, aby "być w sieci" i nie zbankrutować, a na razie nie mamy zaufania do karty eSIM? Po pierwsze; jeżeli za żadne skarby nie chcemy korzystać z "polskiego" telefonu lub internetu - jeszcze w kraju musimy wyjąć kartę z aparatu, albo przejść w "tryb samolotowy". Po drugie; na miejscu trzeba kupić egipską kartę SIM. I tu znów pojawia się problem: gdzie, którą i od kogo...
Grupy społecznościowe zajmujące się Egiptem na Facebooku zalane są pytaniami i informacjami na temat tego gdzie i jaki internet kupić, gdzie kogoś ktoś oszukał, dlaczego zakupiona na lotnisku karta nie działa i czy lepszy jest egipski Vodafone, czy WE, a może Orange. Ile pytań, tyle odpowiedzi - nie zawsze prawdziwych i aktualnych.
Egipską kartę do telefonu albo kupujemy w pośpiechu na lotnisku, ewentualnie spokojnie w salonach egipskich sieci telekomunikacyjnych, albo korzystamy z płatnej oferty hotelowej, lub tamże z bezpłatnego internetu. Ta ostatnia opcja, choć jest za darmo ma swoje wady. Bezpłatny internet w większości popularnych hoteli dostępny jest jedynie przy recepcji. W XXI wieku, gdy człowiek przygotowuje się do lotu na Marsa przygnębiający jest widok turystów, którzy - by wysłać wiadomość, czy sprawdzić pocztę - muszą się tłoczyć w recepcyjnych przestrzeniach egipskich hoteli. Korzystając z takiego publicznego połączenia trzeba też pamiętać, iż "hakerzy nie śpią i tylko czekają na sposobność, by wykraść nasze dane".
Oczywiście lepszym rozwiązaniem jest skorzystanie z płatnego internetu, ale ten jest drogi. Średnio za dzień korzystania z dostępu do sieci w hotelu trzeba zapłacić 3 dolary. I to tylko z dostępem do jednego urządzenia. Jeżeli nasz wypoczynek trwać będzie 14 dni zapłacimy 42 dolary (165 zł). Jeżeli na wakacje pojedziemy w trzy, cztery osoby, z dziećmi... strach liczyć.
Najtańszym, choć także drogim i czasochłonnym rozwiązaniem jest zakup karty SIM w autoryzowanym salonie egipskiej firmy telekomunikacyjnej. W Egipcie działają cztery. To Vodafone, Orange, WE i Etisalat. Ceny są porównywalne, choć najtańsza jest sieć WE, ale jest także najbardziej awaryjna.
Podstawową zaletą salonów jest to, że za kartę SIM możemy tam zapłacić w dolarach lub funtach egipskich oraz to, że na miejscu - bez pośpiechu sprawdzimy, czy karta działa i - na nasze żądanie - dostaniemy pokwitowanie zakupu usługi. Aby kupić egipską kartę z egipskim numerem wystarczy mieć ze sobą paszport. Mankamentem jest to, że takich autoryzowanych salonów jest niewiele, przeważnie panuje w nich tłok, a ceny tej samej usługi w różnych częściach tego samego miasta mogą się różnić. I to znacznie.
Trudnym do zrozumienia jest także fakt, że za podobną usługę (pakiet 20 GB) Egipcjanin zapłaci w sieci Vodafone 250 EGP (20 zł), a zagraniczny gość o którego tak zabiega tamtejsze Ministerstwo Turystyki i Starożytności aż 15 USD (59 zł), czyli blisko trzy razy więcej.
Problemem są także "opcje pakietów". Nie wszystkie sieci wraz z zakupem dostępu do internetu oferują także dostęp do komunikatorów takich jak np. WhatsApp. Trzeba to sprawdzać przy zakupie. I jeszcze jedno, także istotne i sprawiające turystom wiele problemów. Choć kupiliśmy już w salonie "pakiet dla turysty zagranicznego" powiadomienia od operatora otrzymywać będziemy tylko w języku arabskim. Sprawdzanie stanu konta też może być kłopotem. Każdy egipski operator ma specjalne kody, które trzeba wysłać SMS-em, by uzyskać informację "ile internetu nam zostało".
To jeszcze nie koniec "technologicznego zacofania" i specyficznego podejścia Egipcjan do gości z zagranicy. Każdy, kto choć raz był w tym kraju wie, że w hotelowej telewizji dominują stacje arabskie. Jest ich nie pięć, czy 10, a 70% ogółu. Oczywiście na wakacje nie jedziemy po to, by patrzeć w telewizor, ale dziwnie to wygląda, gdy w hotelu dominują turyści z Polski, Serbii, Czech czy Niemiec, a w telewizji możemy wybierać pomiędzy relacją z Mekki, gotowaniem egipskich potraw, czy politycznym show "Amr Adeeb Live". Turyści z Polski mogą liczyć co najwyżej na TVP Info lub TVP Polonia i to w nie najlepszej jakości. Gdy chcemy jednak obejrzeć polskie kanały na platformach streamingowych za pomocą VPN... nie jest to możliwe. VPN w Egipcie po prostu nie działa. Jest zablokowany przez władze. Podobnie jest tylko na Białorusi i w Korei Północnej.
Comments