Władze prowincji Morza Czerwonego zezwoliły na wznowienie działalności morskiej i otworzyły kąpieliska po niedzielnym, śmiertelnym ataku rekina u wybrzeży Marsa Alam. Zakaz obowiązywał na odcinku wybrzeża od Marsa Alam do Port Ghalib.
Przypomnijmy, 29 grudnia rekin zaatakował dwóch nurków - ojca i syna - w okolicach pomostu na wysokości Sataya Resort w Marsa Alam. W wyniku ataku jeden turystów (syn) zmarł, a drugi - 69-letni Włoch został przetransportowany do szpitala w Port Ghalib. Jak dziś podała dyrekcja tej placówki medycznej "stan poszkodowanego jest stabilny i nie zagraża życiu".
Tymczasem w wyniku dwudniowej lustracji "obszaru ataku" oraz po przeprowadzeniu obdukcji rannego Włocha, przewodniczący komisji ds. Badań Morskich dr Hamdy Omar poinformował, że rybą, która zaatakowała turystów powodując śmierć jednego z nich nie był żarłacz tygrysi, a 2,5 metrowy rekin mako - najszybszy znany gatunek rekina na świecie.
Ze słów ocalałego wynika, że mężczyźni wybrali się na snurkowanie na "głebokiej wodzie" z pomostu przy Sataya Resort.
W rozmowie z Corriere Della Serra córka 69-letniego Peppino Fappaniego - Cristina opowiedziała o rozmowie telefonicznej, którą odbyła z ojcem po wypadku. Mężczyzna mówił...
- Usłyszałem, jak mój syn Gianluca krzyczy 'Pomocy! Pomocy!'. Pomyślałem, że dotknęła go zadyszka i ma trudności z powrotem na brzeg, więc zacząłem płynąć w jego kierunku. Nie zdawałam sobie sprawy, że zaatakował go rekin, również dlatego, że samo go nie widziałam, przynajmniej do momentu, aż poczułem jak dziabnął mnie w nogi - powiedział Fappani i dodał - Rekin mnie ugryzł i nie puszczał, chociaż walczyłem do upadłego, żeby go z siebie zrzucić.
Włoski turysta wyjaśnił, że po wyczerpującej i intensywnej walce z drapieżnikiem udało mu się uwolnić z uścisku szczęki ryby z serią szarpanych ran nóg i ręki.
Niestety, w wyniku ugryzień i znacznego upływu krwi zmarł 48-letni Gianluca Di Giola. Mężczyzna 21 grudnia obchodził urodziny. W Egipcie wraz z rodziną chciał spędzić Sylwestra. Był pracownikiem Wspólnotowego Centrum Badawczego Komisji Europejskiej. Informację o śmierci Di Gioli w wyniku ataku rekina potwierdziła włoska agencja ANSA.
Po raz ostatni rekin śmiertelnie zaatakował człowieka w wodach Morza Czerwonego w czerwcu 2023 roku. Wówczas żarłacz tygrysi, mierzący 4 metry długości zabił obywatela Rosji przy plaży Dream Beach - praktycznie w centrum Hurghady.
W sumie, w ciągu ostatnich 15 lat zostało zaatakowanych lub zabitych przez rekiny w wodach Morza Czerwonego aż 20 osób, z czego siedem w latach 2021-2024! Tak wynika z z raportu Narodowego Instytutu Nauk Morskich do którego dotarliśmy.
Jak podaje Ministerstwo Środowiska Egiptu żarłacze tygrysie i ostronosy mako objęte są stałą obserwacją i monitoringiem satelitarnym. Czy aby na pewno?
W sierpniu 2023 roku władze Egiptu ogłosiły, że wdrażają specjalny system monitorowania ruchu tych drapieżników w Morzu Czerwonym. Jak przekonywała wówczas minister Yasmine Fouad rozpoczęło się właśnie umieszczanie na samicach "50 specjalnych czujników połączonych satelitarnie z komputerowym systemem śledzącym ich ruch i zachowanie".
Bardzo skomplikowany program monitorujący rekiny nadzorować miała Brytyjka Julia Spaet z Uniwersytetu w Cambrigde, ekspertka specjalizująca się w biologii tych drapieżników.
Wszystko pięknie, tymczasem... rzeczywistość jest zupełnie inna. System złożony z 50 czujników po prostu nie działa.
Jak informuje egipski portal al-shorouk, który powołuje się na źródło w Ministerstwie Środowiska Egiptu "projekt monitorowania zachowania rekinów został wstrzymany jakiś czas temu po zainstalowaniu zaledwie 3 urządzeń na ich płetwach. Koszt wszystkich 50 urządzeń wyniósł 5,5 mln funtów (108.000 USD)".
Tak, dobrze Państwo czytają. Z 50 urządzeń mających poprawić bezpieczeństwo kąpiących się, snurkujących i nurkujących w Morzu Czerwonym u wybrzeży Hurghady, Safagi, czy Marsa Alam zainstalowano tylko trzy. Co z resztą?
Comentarios