Jak podała dziś egipska agencja statystyczna Capmas, roczna inflacja zasadnicza w tym kraju wyniosła w grudniu ubiegłego roku 35,2%. Oznacza to nieznaczny spadek w porównaniu z listopadem, gdzie dobiła do 36,4%. Dla porównania, w Polsce inflacja wynosi 6,1%.
W Egipcie, pomimo wyhamowywania poziomu inflacji już trzeci miesiąc z rzędu, dziś funt egipski (EGP) osiągnął najniższy kurs w stosunku do amerykańskiego dolara w historii czarnego rynku. W ciągu zalewie miesiąca najbardziej podrożały w Egipcie warzywa o 5,3%, pieczywo (4,5%), owoce (4%), oleje i tłuszcze (2,8%), sprzęt AGD i RTV (2,3%), wypoczynek w hotelach (2,6%) oraz posiłki w barach i restauracjach o 2,6%.
Egipscy ekonomiści cytowani przez portal ahram zwracają uwagę, iż pomimo spadku inflacji ceny towarów i usług nadal rosną, gdyż te "ustalane są w oparciu o czarnorynkowy kurs amerykańskiego dolara, a nie oficjalny kurs wyznaczony przez Narodowy Banki Egiptu".
Faktycznie, 10 grudnia oficjalnie 1 USD wart był 30,89 EGP podczas gdy na czarnym rynku jednego dolara można było kupić za 49,62 EGP.
Dziś 1 USD po oficjalnym kursie wart jest 30,90 EGP, a na rynku równoległym jeden dolar kosztuje nawet 55 EGP. To najwyższa cena w historii czarnego rynku w Egipcie.
Egipski rząd zdaje sobie sprawę, że czarny rynek (całkowicie zabroniony) rozrósł się w tym kraju do niewyobrażalnych rozmiarów i rozpoczął walkę z "cinkciarzami". Najgłośniejszym przykładem z ostatnich dni jest - jak pisze tamtejsze Ministerstwo Spraw Wewnętrznych - "rozbicie gangu handlarzy walutą" działającego na turystycznym terenie Piramid w Gizie. W wyniku zasadzki, policja zatrzymała trzy osoby (studenta, bezrobotnego i inżyniera), którzy mieli przy sobie m. in. 120 tysięcy dolarów, 31 tysięcy euro i 75 milionów egipskich funtów (blisko 11 milionów zł).
Egipski rząd, by ukrócić handel walutą (oprócz wsadzania do wiezień) wpadł także na inny pomysł. Jak podaje portal rassd news zakazał właśnie wszystkim egipskim mediom działającym w tym kraju "podawania kursów walut na czarnym rynku" pod groźbą zamknięcia i wysokich kar finansowych.
Oprócz walki z cinkciarzami rząd Egiptu - by walczyć z inflacją - uruchomił pod koniec ubiegłego roku "inicjatywę dotyczącą obniżek cen i polecił organom regulacyjnym wzmocnienie kontroli nad rynkiem". O co chodzi? Władza wyznaczyła siedem
podstawowych artykułów spożywczych - olej, fasolę, ryż, mleko, cukier, makaron i ser biały - jako towary strategiczne i wraz z producentami będzie ustalać maksymalne ceny za te towary. Za złamanie wytycznych każdy sklepikarz, czy właściciel będzie mógł pójść do więzienia nawet na pięć lat i zapłaci karę w wysokości dwóch milionów funtów (285 tysięcy zł). Kontrolowaniem cen w sklepach mają się zająć "specjalne komisje złożone z urzędników i mieszkańców". Ponadto utworzona ma zostać specjalna "infolinia", gdzie będzie można anonimowo złożyć "obywatelski donos na nieuczciwego sprzedawcę".
W związku z zaistniałą sytuacją nie dziwi, że Egipcjanie szturmują sklepy i kupują cokolwiek, co ma jakąś wartość, tym raźniej, gdy supermarkety ogłaszają coraz rzadsze promocje.
Według nieoficjalnych informacji "ceny urzędowe" na podstawowe artykuły spożywcze wejdą w życie w Egipcie jeszcze w tym miesiącu.
Comments