Oto, co zostało z turystycznego jachtu, który wpadł na rafy Morza Czerwonego (video)
- Artur Zając
- 1 dzień temu
- 2 minut(y) czytania

Ta historia ma szczęśliwy finał, ale patrząc na to, co pozostało z luksusowej łodzi, która wpadła na rafę koralową - safari nurkowe mogło zakończyć się kolejną tragedią na Morzu Czerwonym.
W nocy z soboty na niedzielę, około godziny 1.00 łódź "Firebird" wpadła na rafy koralowe na wysokości Nabq u wybrzeży Sharm el-Sheikh. Na pokładzie znajdowało się 14 osób, w tym czworo nurków z Niemiec, jeden turysta ze Szwajcarii, dwóch Egipcjan, a także siedmiu członków załogi. "Firebird" płynął z Hurghady do Dahabu w Zatoce Akaba na safari nurkowe. Rejs miał trwać tydzień.
Według właściciela jednostki tuż po zderzeniu z rafą łódź zaczęła szybko nabierać wody. Zarządzono ewakuację, która - wg. Deep Blue Cruisers - trwała 16 minut.

- Turystów oraz załogantów natychmiast przetransportowano na ląd. Z ulgą i dumą potwierdzamy, że wszyscy goście i załoga są bezpieczni i w dobrym stanie - napisano w specjalnym oświadczeniu Deep Blue Cruisers.
Według pierwszych informacji "Firebird" poszedł na dno, jednak później okazało się, że jednostka utrzymała się na płytkiej wodzie, ale po kolizji "zupełnie nie przypominała jednostki sprzed tego zdarzenia".
Tak wyglądał "Firebird" jeszcze w sobotę po południu...

A tak wyglądała jednostka - na filmie - kilka godzin po kolizji z rafą koralową u wybrzeży Sharm el-Sheikh...
Na filmie wyraźnie widać, że z jednostki "zniknęła" górna część wraz mostkiem kapitańskim i pokładem bufetowo-wypoczynkowym. Przyczyną tego stanu rzeczy mogły być częste i mocne zderzenia z rafą koralową dryfującej bezwładnie w przechyle jednostki.
Gubernator prowincji Synaju Południowego Khaled Mubarak poinformował, że trwa dochodzenie w sprawie okoliczności tego wypadku. Przesłuchano już załogę. Ponadto, wrak statku został "zarekwirowany", gdyż wyrządził "na razie trudne do oszacowania" szkody w środowisku naturalnym.
Najbardziej przerażająca informacja nadeszła jednak wczoraj wieczorem. W wywiadzie dla telewizji Extra News gubernator Mubarak powiedział, że "rejs jachtu z Hurghady do Dahabu był nielegalny".
- Łódź miała zezwolenie na jednodniowe wyjście w morze co oznacza, że mogła pływać w okolicach Hurghady, ale nie mogła dotrzeć do wybrzeży Dahabu (znajdującego się po drugiej stronie Morza Czerwonego). To miała być jednodniowa wycieczka, a nie sześcio/siedmiodniowy rejs - powiedział gubernator.

Firebird miał 32 metry długości oraz 8 m. szerokości. Zwodowany został w 2003 roku. Remont generalny przeszedł w 2019 roku. Na pokład mógł zabrać 16 osób. "Firebird" posiadał 7 kabin z toaletami, prysznicami i klimatyzacją. Był w pełni przystosowany do rejsów nocnych.

Na pokładzie znajdował się także salon z bufetem i częścią wypoczynkową. Według właściciela "Firebird" posiadał telefon satelitarny, dwie tratwy ratunkowe, system alarmu przeciwpożarowego, gaśnice, czujniki dymu i apteczkę pierwszej pomocy, oraz przenośny system tlenowy firmy Dräger.

Bliźniaczą jednostką "Firebirda" jest "Thunderbird".
Koszt tygodniowego rejsu to 745 euro + 175 euro dodatkowych opłat od osoby.
Zderzenie z rafą koralową "Firebirda" to kolejny w ciągu ostatnich miesięcy wypadek na Morzu Czerwonym z udziałem turystów.
27 marca u wybrzeży Hurghady zatonęła turystyczna łódź podwodna "Sindbad" w wyniku którego zginęło lub w wyniku odniesionych ran zmarło 7 turystów z Rosji.
13 marca w Port Ghalib spłonęła łódź turystyczna "Seven Seas". Na szczęście wszyscy pasażerowie zostali w porę ewakuowani z jednostki.
6 lutego na północ od Hurghady zatonął statek wycieczkowy o nazwie "Triton". Sześciu członków załogi uratowano po dwunastogodzinnej akcji ratunkowej.
25 listopada ubiegłego roku u wybrzeży Marsa Alam zatonął luksusowy jacht "Sea Story". Zginęło 11 osób, w tym dwoje turystów z Polski. Ciał siedmiu osób nie odnaleziono.
Kommentare