Od kilku tygodni w Egipcie występowały "przejściowe problemy z dostępem artykułów tytoniowych". W sklepach papierosy się pojawiały, ale wybór był niewielki, a ceny nie miały nic wspólnego z narzuconą odgórnie przez rząd. Wczoraj doszło do przesilenia.
Kupowanie papierosów w Egipskich sklepach żywo przypomina końcówkę PRL-u, gdzie - by je nabyć - trzeba było mieć "zaprzyjaźnionego sprzedawcę", albo odwiedzić kilka kiosków "Ruchu" i liczyć na szczęście, że "akurat rzucili towar". Od kilku dni papierosy w Egipcie sprzedawane są spod lady, lub ich po prostu nie ma. Żadnych! Stoją tylko puste "regały". Czarny rynek kwitnie...
Egipski czarny rynek wygląda tak... Sprzedawca rozgląda się, czy w sklepie jest "bezpiecznie". Jeżeli nie ma zagrożenia w postaci "życzliwych", lub "społecznych kontrolerów incognito" idzie na zaplecze lub sięga do "tajemniczej torby" z której wyciąga drżącymi rękoma towar i podaje go potajemnie kupującemu. Cena? Nawet o 40% wyższa niż oficjalna. W sklepach w Hurghadzie, gdzie zaopatrują się turyści, paczka Marlboro potrafi kosztować 90 EGP (12 zł), choć oficjalnie to 54 EGP (6,93 zł).
Ceny papierosów w Egipcie ustala rząd z porozumieniu z producentami. Na każdej paczce znajduje się kod kreskowy informujący sprzedawców o "cenie towaru dla konsumenta". Nie ma od niej odstępstw. Za złamanie nakazu grożą gigantyczne kary, włącznie z odebraniem koncesji i zamknięciem sklepu.
Od kilku miesięcy producenci wyrobów tytoniowych w Egipcie informowali rząd o wzroście kosztów produkcji papierosów, w szczególności bibułek, filtrów i opakowań. Ponadto komponenty do produkcji musieli sprowadzać za dolary z zagranicy. W pewnym momencie produkcja papierosów w Egipcie przestała być opłacalna. Niektóre fabryki zamknięto. Z tego powodu na rynek trafiało mniej wyrobów tytoniowych. Rząd Egiptu nie zgadał się na podwyżkę papierosów argumentując, że ostatnia miała miejsce w marcu tego roku, a wynosiła od 2 do 3 EGP (0,26/0,39 zł) na paczce. Klasyczna kwadratura koła...
Sytuację wykorzystali z premedytacją sprzedawcy, którzy zastosowali klasyczny mechanizm popytu i podaży. - Chcesz palić? Płać. Papierosów brakuje? Płać więcej.
Czarny rynek papierosów to już nie zjawisko miejscowe, a ogólnokrajowe.
Sprawa jest na tyle poważna, że w Egipcie pali około 18 milionów ludzi, a rocznie "z dymem" idzie 78 miliardów papierosów. Według Eastern Tobacco Company Egipcjanie w ubiegłym roku na wyroby tytoniowe wydali 17 miliardów EGP (2 miliardy zł). Brak w sklepach papierosów lub ich wysoka cena staje się więc problemem społecznym.
W niedzielę po południu największy producent papierosów w Egipcie firma Philip Morris International ogłosił podwyżkę swoich produktów, średnio o 5 funtów egipskich (EGP) na paczce (0,64 zł). Kilka godzin później z tej podwyżki się wycofał. Najprawdopodobniej interweniował egipski rząd, bojąc się reakcji społecznej.
W tej chwili nikt nie wie co będzie dalej. Szef Federacji Przemysłu Tytoniowego w Egipcie Ibrahim Imbaby powiedział wprost, że "to co dzieje się teraz na rynku tytoniowym to błazenada. My sprzedajemy papierosy np. po 45 EGP (5,78 zł), a w sklepach są po 65 EGP (8,35 zł). Nikt nad tym nie panuje".
Z punktu widzenie Europejczyka, papierosy w Egipcie są bardzo tanie. Np. paczka Marlboro oficjalnie kosztuje nadal 54 EGP (6,93 zł), a najpopularniejsze w tym kraju papierosy Cleopatra 24 EGP (3,08 zł). Tyle, że to teoria.
Praktyka jest taka, że papierosów w Egipcie brak, a jak się pojawią, nie wiadomo ile trzeba za nie zapłacić.
hurghada24.pl
Comments